[WYWIAD] Emilia Kajca: Do zwierząt przyciągnął mnie ich spokój i bezwarunkowo okazywane przez nie emocje

Petsitter to ratunek dla zapracowanych właścicieli zwierząt domowych oraz zaufana pomoc w nagłych przypadkach. Jest to także zawód, który w Polsce dopiero niedawno zyskał na popularności. Z czym dokładnie wiąże się ta praca i jak wygląda profesjonalna opieka nad zwierzakami? Na te i inne pytania odpowiada nasz zaprzyjaźniony petsitter Emilia Kajca
Pupil.pl: To może zaczniemy od samego początku. Dlaczego zainteresowałaś się pracą petsittera i w jaki sposób zaczęłaś się tym zajmować?
Emilia Kajca: Z wykształcenia jestem psychologiem i długo pracowałam jako trener umiejętności miękkich. Przez sześć, prawie siedem lat. Nadal zresztą prowadzę szkolenia. Oprócz tego jednak próbowałam swoich sił również w innych zawodach. Grałam przez rok w teatrze; byłam koordynatorem projektów szkoleniowych, krótko też organizowałam duże eventy. Jednak pomimo różnorodności zawodowej i angażowania się w nie czułam, że nie przynoszą mi pełnej satysfakcji, a ja jestem wiecznie zestresowana. Jeszcze w czasie pracy „na etacie” zaczęłam zatem tworzyć swój biznes. Pierwsze kroki stawiałam w branży modowej. Miałam swoją własną markę odzieżową, której misją było promowanie polskiej kultury (jeszcze zanim to był tak popularny trend jak dzisiaj).
Do zwierząt przyciągnął mnie ich spokój i bezwarunkowo okazywane przez nie emocje czy uczucia. Zaczęłam się zastanawiać, co mogę zrobić, jak mogę utrzymać się z pracy przy zwierzętach? Okazało się, że istnieje taki biznes, jak petsitting i w Polsce całkiem sprawnie się rozwija. Zaczęłam współpracować z jedną z firm, która działa w tej branży wiele lat. Później, jak to się mówi, „przeszłam na swoje”. Od pierwszego dnia pracy jednak byłam zachwycona! Zwierzęta uwielbiam od dziecka i zawsze mogłam spędzać z nimi całe dnie. Ratowałam bezdomne kotki, dokarmiałam pieski (śmiech). Nagle okazało się, że mogę zajmować się tymi stworzeniami zawodowo! Moja codzienność zmieniła się o 180 stopni na lepsze! Przebywam teraz bardzo dużo na powietrzu zamiast w klimatyzowanych pomieszczeniach, moimi kompanami w ciągu dnia są zawsze pełne energii i radosne istoty w postaci psów kotów czy innych zwierzaków.
W domu też masz zwierzęta?
- Mam, kota i kraba (śmiech). Mój kot to samiczka, ma pięć lat i nazywa się Tesla.
Super!
- Krab też ma pięć lat i też jest samiczką - Augustyna.
Jak wygląda opieka nad krabem?
- Ona ma swoje terrarium, gdzie ma basen. Jest wodnolądowym stworzeniem, więc musi mieć wodę i ląd. Karmi się ją niemal wszystkim. To jest destruentem, więc nie jest wybredna. Lubi mięso, owoce, warzywa, a nawet liście czy inne rośliny.
Da się ją pogłaskać?
- No nie za bardzo. Spotkanie z jej szczypcami nie należy do najprzyjemniejszych. Kraba się raczej „podziwia" przez szybkę - podobnie jak rybki w akwarium.
Wracając do petsittingu. Jak wygląda proces zostania takim petsitterem? Czy trzeba mieć jakąś licencję?
- To zależy od kilku czynników. Jeżeli bardzo chcesz zostać petsitterem, a wcześniej nie miałeś wielu okazji, żeby opiekować się zwierzętami, brakuje Ci doświadczenia, to zachęcam do zrobienia licencji. Na takich kursach można dowiedzieć się wielu informacji jak prawidłowo zajmować się zwierzętami, tak, żeby nie przynieść im szkody. W związku z tym, że powstaje coraz więcej firm petsittingowych, sami właściciele mogą wymagać takiej licencji od pracowników. Jeśli chcesz pracować w firmie petsittingowej, do czego również zachęcam - najlepiej zapytać o wymagania bezpośrednio zatrudniających. Może się okazać, że prowadzą oni szkolenia wewnętrzne, które mogą Cię przygotować do zawodu. To co jest jednak najważniejsze, to przede wszystkim miłość i odpowiednie podejście do zwierząt. Możliwe, że to brzmi banalnie, ale bez tego ani rusz. Jeżeli chce się pracować ze zwierzętami, to trzeba wziąć pod uwagę, że praca może czasami angażować przez 12, a nawet 24 godzin na dobę (w przypadku opieki dobowej), więc jeżeli nie masz wyjątkowo dużych pokładów pozytywnych uczuć do zwierząt, to może być bardzo uciążliwe doświadczenie.
Jeżeli ktoś nie lubi zwierząt, to raczej nie decyduje się na coś takiego.
- Różnie bywa. Zdarza się, że np. studenci, którzy chcą sobie dorobić myślą, że praca przy zwierzętach, to nic trudnego, a jednocześnie dobry sposób na dodatkowe „kilka groszy”. Podejmują się zadania i po paru zleceniach narzekają, że praca wymaga za dużo zaangażowania, że inaczej sobie to wyobrażali i bardzo szybko rezygnują. Psy, podobnie jak ludzie są bardzo różne pod względem zachowania i potrzeb. Na każdym trzeba się skupić i dopasować sposób opieki. Jeżeli ktoś naturalnie ma zdolność empatyzowania ze zwierzęciem, to będzie to dla niego zupełnie swobodny proces. W przeciwnym wypadku praca petsittera może okazać się dużym obciążeniem.
A będąc na swoim posiadasz licencję?
- Bazuję na swoim bezpośrednim doświadczeniu, które zdobyłam przy zwierzętach w firmie, w której byłam zatrudniona, oraz na wiedzy ze szkoleń, które tam przeszłam. Dodatkowo staram się dokształcać cały czas i do każdego nowego zlecenia, albo przy opiece do rasy psa lub kota, której wcześniej nie miałam okazji poznać - zawsze się przygotowuje merytorycznie. Staram się zawsze wiedzieć, jakie są podstawowe potrzeby i zwyczaje danej rasy.
Czyli to nie jest po prostu wymagane przez środowisko?
- Nie. Nawiązywanie współpracy z klientami zapoczątkowane jest zawsze poprzez spotkanie zapoznawcze. To klient decyduje czy osoba, która przyszła jest odpowiedzialna, czy ma dobry kontakt z psem, czy niekoniecznie. Zatem oprócz dobrego podejścia do zwierząt, bardzo ważna jest również umiejętność komunikacji i sprawnej współpracy z ludźmi. Zaczyna się robić konkurencja na tym rynku. Pojawia się sporo petsitterów, więc klienci mogą wybierać. Bez praktycznych umiejętności opieki może być ciężko zdobyć zaufanie właściciela zwierzaka.
Jak to wygląda dokładnie? Przychodzisz do klienta i on Ci przekazuje psa, czy masz własne klucze i go odbierasz sama?
- To oczywiście zawsze zależy od klienta. Najczęściej jest tak, że właściciele psów, którymi się opiekuję, długo pracują w ciągu dnia i proszą o pomoc w opiece nad pupilem pod ich nieobecność. Mam wtedy klucze do mieszkania, żebym mogła wyprowadzić psa z domu na spacer. Zdarzają się też sytuacje, że np. klient potrzebuje pomocy przy opiece, bo jest chory, albo jest po operacji i nie może wstawać z łóżka. Wtedy kluczy nie potrzebuję, bo w domu jest właściciel, który przekazuje mi psa.
W jaki sposób pozyskujesz aż takie zaufanie klienta, żeby dał Ci swoje klucze oraz powierzył swoje ukochane zwierzę na tak długi czas? Jak to się robi?
- To jest kwestia relacji z klientem i nabytych umiejętności w opiece nad zwierzęciem. Jeżeli klientowi bardzo zależy na zdrowiu i dobrym samopoczuciu psa, to postara się dobrze poszukać, żeby znaleźć zaufaną osobę. Często też klienci mnie sobie wzajemnie polecają. Istnieją też inne rozwiązania. Jeżeli ktoś bardzo obawia się zostawić zupełnie obcej osobie klucze, to nie mam nic przeciwko temu, żeby klient w domu miał kamery. Zawsze to podkreślam podczas spotkania. Jeśli ma to poprawić poczucie bezpieczeństwa klienta to super.
Za każdym razem?
- Tak, za każdym razem. To jest dobre i dla klienta i dla mnie, ponieważ sama mam wtedy dowód na filmie, że wszystko jest w porządku, a właściciele mogą być spokojni, że przyszłam po psa, a nie po ich dobra majątkowe w domu (śmiech).
Mówiłaś, że rynek się teraz rozrasta i pojawia się większa konkurencja. W jaki sposób się reklamujesz? Używasz jakiś aplikacji do tego, specjalnych portali? Gdzie zamieszczasz swoje ogłoszenia?
- Są różne portale, które służą do ogłaszania usług dla zwierząt i chętnie z nich korzystam. Poza tym podstawowe zasady reklamy są takie same jak w każdym innym biznesie. Wykorzystuję różne drogi dojścia do klienta, czy to przez internet, czy offline.
Zazwyczaj masz wypełniony cały dzień?
- Tak, zdarza się, że robię sobie dni, w których mam mniej spacerów, bo praca petsittera to często zajęcie 7 dni w tygodniu, a dobry petsitter, to wyspany petsitter (śmiech). Zapotrzebowanie na spacery są nie tylko od poniedziałku do piątku, ale również w weekendy. Wtedy ludzie wyjeżdżają, a ja wtedy chętnie opiekuję się ich kotami czy psami. Moja praca wiąże się również z dużą ilością przemieszczania się po Warszawie. Czas poświęcony na dojazdy do zwierząt, to nierzadko 50% czasu jaki spędzam podczas dnia pracy. Ten aspekt trzeba zatem też wziąć pod uwagę decydując się na ten zawód.Jeśli ktoś ma awersję do komunikacji miejskiej, lub jeżdżenia samochodem, lub jedno i drugie, to warto się zastanowić nad wyborem tego zawodu.
Chyba, że się sobie zawęzi usługi do jakiegoś rejonu…
- Tak, ale wtedy zawęża się też ilość pozyskanych klientów. To już kwestia wyboru.
A jeżeli klient chciałby żebyś pilnowała zwierzęcia 24h na dobę?
- Zdarza się to dosyć często i mam dwie propozycje wtedy. Właściwie trzy. Pierwsza to, że ja biorę zwierzę do siebie. Kota czy psa. Choć akurat w moim przypadku,pieski biorę tylko małe i takie, które są przyjaźnie nastawione do kotów przez wzgląd na moją kotkę. Druga możliwość to usługa, opieki dobowej w domu, w którym mieszka zwierzak. Zdarzają się takie sytuacje, kiedy pies jest chory albo jest stary i właściciele nie chcą go dawać do innego domu czy hotelu, bo boją się, że źle zniesie zmianę otoczenia. Wtedy spędzam z nim cały czas w jego domu. Trzecia opcja to spacery trzy do czterech razy w ciągu dnia pod nieobecność właścicieli.
Wiadomo, że z psem jest trochę łatwiej. A jak zachowują się koty jeżeli zostajesz z nimi dłużej? Są w stanie Ci szybko zaufać, czy Cię omijają?
- No właśnie z kotami trzeba umieć się inaczej komunikować niż z psami. Jeżeli wejdziemy do mieszkania, w którym jest kot i będziemy chcieli się z nim tak samo przywitać, jak z psem to bardzo możliwe, że zacznie się stresować i uciekać. Z kotem trzeba postępować odwrotnie, czyli najpierw nie zwracać na niego uwagi albo przynajmniej starać się nie zwracać na niego uwagi i nasze ruchy powinny być znacznie bardziej stonowane i spokojne niż w stosunku do psa. Podczas opieki zazwyczaj najpierw wykonuję czynności które są do zrobienia przy kocie, ale nie angażują jego samego (jak np. sprzątanie kuwety). Zdobywam jego zaufanie, a później, kiedy już zauważy, że jednak nie grozi mu nic ode mnie, to zaczyna sam podchodzić. Karmienie kota teżczęsto przełamuje pierwsze lody „mmm, ktoś przyszedł kto mi daje jeść! (śmiech), chyba go polubię”. Prawie jak z ludźmi - przez żołądek do serca (śmiech). Jeśli kot jest bardzo zlękniony i sam nie podchodzi, staram się nie naciskać na niego. Mogłoby to wywołać skutek odwrotny. Koty muszą najpierw poczuć się bezpiecznie. Znowu sprawdza się zasada, że każdy zwierzak ma inne potrzeby, na które trzeba umiejętnie reagować.
Tak wiem, sama mam koty. Wiem, jak to wygląda (śmiech). A opiekowałaś się kiedyś jakimś egzotycznym zwierzęciem oprócz Twojego kraba?
- (śmiech) Szynszyl się zdarzył albo np. wąż. Klienci oprócz psów lub kotów mają w domu dodatkowo też inne zwierzęta (sama jestem w tej grupie, ze swoją krabicą). Wtedy pytają czy zgodzę się w tym czasie kiedy zajmuję się kotem, nakarmić np. węża albo napoić szynszyla. Nie ma dla mnie problemu - proszę tylko, żeby właściciele dokładnie poinstruowali mnie jak opiekować się konkretnym zwierzakiem.
Za dodatkową opłatą?
- Nie, niekoniecznie. To zależy też jak mocno angażujące jest to zwierzę. Zazwyczaj jest to wliczone w cenę opieki nad kotem czy psem.
Ile przeciętnie spędzasz czasu z jednym psem?
- Zazwyczaj godzinę. W ofercie mam spacery z psami, które trwają od 30 min. do nawet 120 minut. Podczas nich staram się żeby pies miał spełnione wszelkie swoje potrzeby: fizyczne i psychiczne. Dbam o to, żeby się wybiegało ile to jest możliwe. Jeżeli w pobliżu jest wybieg dla psów, to idealnie, bo pies może pobiegać bezpiecznie bez smyczy w wyznaczonym do tego miejscu. Jeśli pies lubi gania za piłeczką lub patykiem. Ćwiczę z nim również komendy, żeby się zmęczył trochę psychicznie. Czasami to nawet bardziej potrzebne psu niż ruchfizyczny. U kotów jestem jeden lub dwa razy dziennie w zależności znowu od potrzeb samego zwierzaka.
Ile czasu zajmujesz się już tym na własną rękę?
- Kilka miesięcy.
Bardziej sobie to cenisz niż pracę u kogoś?
- Na pewno jedna i druga strona ma plusy i minusy. Nie zamieniłabym doświadczenia, które zdobyłam w firmie, w której pracowałam, ale teraz jestem zadowolona też z tego, że jestem zupełnie niezależna i że mam możliwość opiekowania się zwierzętami, które przyzwyczajają tylko i wyłącznie do mnie jako opiekuna, a ja do nich. Łapię z nimi długotrwały kontakt, a niektóre poznaję nawet od szczeniaka.
Czy finansowo to się opłaca?
- Jak najbardziej. Jak w każdym biznesie, im więcej się ma klientów, im lepsze się usługi świadczy, tym więcej można zarobić.
Polecasz ten zawód?
- Mogę powiedzieć, że tak (śmiech). Chociaż może powinnam powiedzieć, że nie, bo napędzę sobie konkurencję (śmiech). Praca jest wciągająca i przyjemna, ale pod warunkiem, że lubi się zwierzęta, ma się do nich nieograniczoną cierpliwość, każde zwierzę traktuje się wyjątkowo i jest się zdeterminowanym do pracy w tygodniu i w weekendy.
Jak długo widzisz się w tym biznesie?
- Na razie żadnego deadline’u sobie nie wyznaczyłam. Praca ze zwierzętami daje mi tak dużo pozytywnych doznań, że nie widzę powodu, żebym miała z tego zrezygnować. Kontakt ze zwierzakiem daje dużo radości i wewnętrznego spokoju. Zamiast obgryzania paznokci ze stresu, bo nie zdążę z targetami, kejpiajami czy wymaganiami przełożonego - chodzę po parku, na świeżym powietrzu z uśmiechniętą psią mordką obok siebie i machającym ogonem. Zamiast wyczekiwać weekendu i odliczania godzin do końca piątku - ja nawet nie zauważam kiedy cały tydzień mi mija (może dlatego, że pracuję 7 dni w tyg. śmiech), aż wreszcie zamiast po pracy płacić złote monety za pobieganie na bieżni w lekko zapoconej siłowni, codziennie maszeruję po kilkanaście, a nawet ponad 20 km.
Wow, to naprawdę dużo!
- Kiedyś sobie sprawdziłam włączając aplikację, która to mierzy. Praca zatem zdrowa dla ciała i dla ducha.
Dziękuję bardzo za rozmowę!
- Dziękuje!
Rozmawiała: Nela Grabowska
Strona 1 z 1, wyświetlono 1 wyników z dostepnych 1, zaczynając od 1 a kończąc na 1 wyniku